niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział I

 Bell? Wszystko okey? - Alex stojąc pod drzwiami mojego pokoju niecierpliwym głosem wyrwała mnie z rozmyśleń.
- Tak. Wejdź. - Dziewczyna otworzyła drzwi i szybko wśliznęła się do mojego pokoju.
- Pora się ubierać, zaraz spóźnimy się na zajęcia... - Alex zawsze była wzorową uczennicą, nie mogła się spóźnić do szkoły ze względu na frekwencję... Szczerze? Tylko dzięki niej wchodziłam  do tego szarego budynku zwanego "szkołą".
- Dobrze już się zbieram - odparłam szybko zeskakując z parapetu okna. Alex jak zwykle w takich sytuacjach uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Ja podeszłam do szafy i zaczęłam szukać mojego mundurka, gdy już założyłam cały mundurek, związałam włosy w kuca szybko pomalowałam rzęsy tuszem i zeszłam po schodach do przedpokoju.
- Alex?! Gdzie jesteś! Chodź bo się spóźnimy!
- Już idę. - Alex szybko zbiegła po schodach i złapała mnie za nadgarstek.
- Auu - szybko wysyczałam ,a po policzku spłynęła mi jedna łza.
- Przepraszam skarbie... Nie chciałam. Wszystko okay? - Dziewczyna spojrzała na mnie z czułym spojrzeniem. Wiedziałam że właśnie obwinia się za to,że zadała mi ból. 
- Słońce nic się nie stało - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. - Chodź już.
Szybko wyszłyśmy z domu, zamknęłam drzwi na klucz który schowałam pod wycieraczką. Akurat dobiegłyśmy do bus stop'a kiedy przyjechał autobus szkolny. I znów miałam przeżyć to samo, weszłam do autobusu ,a wszystkich twarze były skierowane na mnie.  Szkolne fejmy gapiły się na mnie i jeździły po mnie wzrokiem z góry na dół. Postanowiłam się tym nie przejmować tylko szybkim krokiem udałam się na tylne miejsca które były zarezerwowane dla wyrzutków szkolnych. Alex była lubiana w szkole, nie musiała ze mną siedzieć na tyle jednak robiła to żebym nie była samotna.
- Sierota! - krzyknął ktoś z przodu autobusu. Wiedzieli co najbardziej mnie rani... - Nie przejmuj się nimi. - Spojrzałam na Alex która szepnęła mi słowa otuchy do ucha. - To zwykli idioci... Nie przejmuj si nimi, nie warto.
Resztę drogi przesiedziałam cicho gapiąc się w okno, i rozmyślając co by było gdyby... Co by było gdyby moje marzenia się spełniły? Byłabym szczęśliwa jednak nigdy to się nie stanie. Tak, jestem zagorzałą pesymistką. Przez moja głowę przechodzi tysiąc sposobów na śmierć w ciągu minuty. Gdy siedzę na lekcjach "słuchając" co nauczyciele próbują mi przekazać tak na prawdę myślę o tym pod jakim pretekstem wyjść z klasy żeby uciec stąd jak najdalej i odebrać sobie życie ,w jakiś szybki i prosty sposób... Nagle autobus zatrzymał się. "K*rwa to już? " pomyślałam wzięłam swoją torbę i wyszłam z autobusu. Pożegnałam się z Alex i ruszyłam do budynku C. Moja najlepsza przyjaciółka i do tego jedyna osoba która mnie wspierała miała zajęcia w innej grupie... Byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie. Szybkim krokiem prześliznęłam się przez szkolne korytarze i dotarłam do kasy w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Jak zwykle siadłam w ostatniej ławce przy oknie i cierpliwie czekałam na dzwonek. I tak minęły mi kolejne 3 godziny. Nadeszła pora na przerwę obiadową... W czasie gdy wszyscy idą na stołówkę, ja robię zupełnie co innego, bo idę w przeciwnym kierunku. A gdzie się wybieram? Na stadion... Tam siadam na ostatnich ławeczkach widowni i znów zaczynam myśleć co by było gdybym tak przez przypadek poślizgnęła się i poturlała się aż na sam dół, na płytę... Nagle mój telefon zaczął wibrować... Szybko odczytałam wiadomość.

* od: Alex *

OMG OMG! Mam cudowną wiadomość!!! Wszystko opowiem ci w domu! xoxo


Oh.. Znów coś wymyśliła... Alex jest kochana, robi wszystko żebym przestała myśleć o śmierci dlatego kupuje lub robi dla mnie jakieś małe prezenciki. Wszystko jest fajne tylko ja po prostu nie lubię jak ona się o mnie zamartwia, a to że robi dla mnie prezent to oznaka że właśnie jest zmartwiona... No cóż zwykle wymyśla fajne prezenty więc nie mam o co się martwić.


* 4 godziny później *

W końcu dotarłam do domu. Schyliłam się i spod wycieraczki wyciągnęłam srebrny kluczyk. Podeszłam do drzwi i dwa razy przekręciłam nim zamek. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
- Alex? - zapytałam cicho. - Aleeex?! - krzyknęłam głośniej jednak nikt mi nie odpowiedział. Rzuciłam torbę na kanapę i poszłam do kuchni po szklankę wody.
- Alex przestań się ze mną droczyć, nie mam siły się z tobą bawić w kotka i myszkę... - Spojrzałam na lodówkę na której zawieszona była różowa karteczka.

" Wrócę około 4 p.m poszłam do sklepu po zakupy xoxo '' 


- No super czyli jak zwykle muszę czekać. - pomyślałam. - No nic, pójdę wziąć prysznic.

Poszłam do łazienki i rozebrałam się. Brudne ciuchy wrzuciłam do kosza i weszłam pod prysznic. Sięgnęłam po truskawkowy szampon do włosów i dokładnie je natarłam, a następnie spłukałam. Woda ściekała po moim ciele a ja stałam tak i znowu odpłynęłam. Przypomniałam sobie co dzisiaj mi się przytrafiło w autobusie, wzięłam żyletkę i pociągnęłam nią dwa razy po nadgarstku. Momentalnie woda zrobiła się czerwona. Dopiero wtedy dotarło do mnie że znów to zrobiłam. Szybko wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Zbiegłam po schodach  do kuchni i otworzyłam apteczkę. Bandaże były na samym początku... Tak widzę że Alex zrobiła mały remanent i to co używam najczęściej położyła na samym przodzie. Owinęłam bandaż wokół nadgarstka i poszłam do pokoju się ubrać. Po kilku minutach ubrałam się w białe szorty i ciemno niebieski top. Zeszłam na dół do salonu i usiadłam przed telewizorem. Nagle do domu z papierowymi torbami wbiegła Alex.

- Alex co to za niespodzianka?

- OMG ! Rodzice kupili nam bilety na całą trasę ROOM 94. Rozumiesz? CAAŁĄ! 
- C.. c.. cooo? - byłam bardzo zaskoczona, przecież marzenia nigdy się nie spełniają. Jakim cudem? Jestem cała sztywna i nie wiem co się dzieje.. Czy to normalne?
- Bell poznasz ich!
- A.. Alex. Źle się czuję.. Słabo mi... - po tych słowach słyszałam tylko i wyłącznie krzyk Alex.
- Bell obudź się! Ej słońce nie mdlej mi tu! Bell!

prolog

Czy człowiek nie może  mieć ze sobą problemów? Zastanawiam się każdego dnia... Co inni mówią o moim zachowaniu? Oni... W ogóle się mną nie przejmują.Trudno zaufać komuś kto... Kto dziwnie się zachowuje... Kto unika kontaktu z ludźmi... TAK! Przyznaje się mam problemy... Nikt mnie nie lubi, wyzywają mnie za plecami bo kiedyś zaliczyłam " wtopę" . Tak byłam lubiana w szkole... BYŁAM, a teraz jestem wytykana palcami. Na lekcji co chwile ktoś wytyka mnie palcem a po tym słychać tylko śmiech... Tnę się! Dlaczego? Bo dzięki temu czuje się lepiej... Nadużywam narkotyków? Może... Co ci do tego? Patrzysz się na mnie i myślisz kto to k*rwa jest? Jestem człowiekiem takim jak ty. Jestem człowiekiem którego marzenia nigdy się nie spełnią. Pewnie teraz myślisz sobie " co ona mówi?! " TAK. Moje marzenia nigdy się nie spełnią... Przyzwyczaiłam się do tej myśli jeszcze w wieku 9 lat. Moi rodzice są ok, oprócz tego że nie ma ich w domu całymi dniami. Pracują w wielkiej korporacji w USA. Czasami czuję się jak sierota.. Jak porzucone dziecko, nie mam się komu wyżalić, potrzebuję wsparcia rodziców jak każdy nastolatek... Urodziłam się tutaj w Anglii. Obecnie jestem pod opieką rodziców mojej najlepszej przyjaciółki. Razem z Alex mieszkam w moim domu ponieważ mamy tu blisko do szkoły. Jakiej? Najlepszej jaka może być. Moi rodzice twierdzą że " w niej rozwinę skrzydła ". Nie sądzę żeby mi się to udało. Już dawno chciałam odejść na górę. Jednak  Alex zawsze mi przeszkadzała... Niesamowite jak umie poradzić sobie z głębokimi ranami czy z daniem mi czegoś po czym pozbędę się nadmiaru alkoholu i substancji które były w tabletkach z organizmu... Tak... Alex zawsze powtarzała " nie rób tego. Skarbie poczekaj.. Bóg da ci szanse i spełnisz swoje marzenia. Wszystko się ułoży. " I jak sądzisz uda mi się?